Małgorzata Jackiewicz-Garniec
Mirosław Garniec

Schlösser und Gutshäuser im ehemaligen Ostpreußen

Gerettetes oder verlorenes Kulturgut?
Tłumaczenie: Teresa Demuth-Kaiser
ISBN: 978-83-91-28402-5
Wyd. I, Olsztyn 2001, 400 stron, 17 x 24 cm (B5), okładka twarda
89,00 

Jest to pierwszy — i dotąd jedyny — tak szeroki katalog zachowanych pałaców i dworów z obszaru południowych dawnych Prus Wschodnich (Warmia i Mazury), od 1945 roku leżącego w granicach Polski. Opisuje 329 rezydencji. Najciekawsze z nich przedstawione zostały w Albumie, bogato ilustrowanym, z szerokimi opisami. Część druga — Katalog — mieści w układzie alfabetycznym wszystkie zachowane pałace i dwory, z opisem i czarno-białą fotografią (obiekty przedstawione wcześniej w Albumie mają stosowne odnośniki). Książka zawiera m.in. prawie 470 fotografii (w tym 229 barwnych), materiały archiwalne, rzuty parterów oraz 56 specjalnie opracowanych — na podstawie przedwojennych map — planów założeń zespołów pałacowo- i dworskoparkowych. Schematyczna Mapa regionu pokazuje usytuowanie poszczególnych obiektów i umożliwia wykorzystanie książki jako przewodnika. Na początku zamieszczone zostały teksty dawnych mieszkanek Prus Wschodnich: dr Marion Gräfin Dönhoff i Adelheid Gräfin Eulenburg oraz historyka sztuki, dr Kamili Wróblewskiej.

 

W obecnym, III wydaniu opisy pałaców i dworów zostały uzupełnione nowymi informacjami uzyskanymi m.in. od przedstawicieli rodów szlachty pruskiej. Ujęto 26 nowych obiektów oraz powiększono liczbę fotografii. W kilku wypadkach, gdzie — w wyniku remontu — wygląd zabytku uległ zmianie, fotografie zostały uaktualnione. Prawie przy wszystkich obiektach zamieszczono informację o stanie własności.

 

Małgorzata Jackiewicz-Garniec — tekst

Mirosław Garniec — fotografie, mapy, plany, rzuty, opracowanie graficzne, przygotowanie do druku

Recenzje / materiały prasowe

Piotr Sarzyński, Między blaskiem a ruiną,

w: „Polityka”, nr 18, 29 kwietnia 2000 r., dział Wieczne pióra

Po wszelkie przewodniki sięgam wyłącznie przed i w trakcie podróży. Tę książkę studiowałem jednak z przyjemnością, bez żadnych turystycznych pretekstów. Publikacja, owoc wielu lat żmudnych i pionierskich badań, gromadzi informacje (i fantastyczne fotografie) o wszystkich zachowanych pałacach i dworach dawnych Prus Wschodnich, znajdujących się w granicach dzisiejszej Polski. Często zapomnianych, nieznanych, oddalonych od turystycznych tras. Pozornie beznamiętna relacja ujawnia fascynujące losy miejscowej kultury i tradycji. To właściwie opowieść o trzech epokach. W pierwszej (do 1945 r.) okazałe rezydencje były stawiane i pielęgnowane przez miejscowe szlachetne rody. W drugiej, po 1945 r., majątki przejmowały PGR-y, co przyczyniło się do stopniowego acz systematycznego niszczenia większości tych rezydencji. I wreszcie po 1989 r. jesteśmy świadkami ostatecznego unicestwiania jednych, a ponownego przywrócenia blasku innym obiektom, przyjętym przez zamożnych i ambitnych prywatnych właścicieli. Już tylko ruiny pozostały po imponujących pałacach w Markowie, Lipowinie, Arklitach, Gładyszach, Gisielu. Wspaniale odremontowano zaś pałace w Sorkwitach, Łężanach czy Osiece. Po lekturze tej książki zupełnie inaczej spogląda się na kawałek Polski od Pasłęka do Gołdapi o od Nidzicy po Braniewo.

Jarosław Kurski, Ku pokrzepieniu rozumu,

w: Gazeta Wyborcza, 15–16 kwietnia 2000 r.

To wspaniale ilustrowany katalog siedzib dawnej szlachty pruskiej, praca pionierska, starannie wydana, z 436 fotografiami, z dokładnymi opisami, planami, archiwalnymi fotografiami oraz mapką. To owoc pasji i miłości do tej ziemi oraz akt swoistego odkupienia naszych win wobec materialnego dziedzictwa tego regionu. Książka poprzedzona została wstępem Marion Dönhoff – pruskiej arystokratki, uczestniczki antyhitlerowskiego spisku, redaktor naczelnej i wydawcy „Die Zeit”, rzeczniczki pojednania niemiecko-polskiego.

Album ukazuje dwie twarze „współczesnych Prus Wschodnich”. Twarz pierwsza – ocalałego jeszcze kulturowego dziedzictwa przechowywanego w wieżyczkach, mansardach, ryzalitach, wykuszach, werandach czy herbowych kartuszach wschodniopruskich dworów i pałaców, w ceglanych zabudowaniach gospodarczych, młynach i wiatrakach, parkach i szpalerach wielusetletnich dębów. Twarz druga to ogrom niepowetowanych i bezpowrotnych zniszczeń, dających świadectwo półwiekowego barbarzyństwa i pogardy dla duchowego depozytu, jaki wraz z tą ziemią przejęliśmy w 1945 roku.

Hubert Orłowski, Pałace i dwory Prus Wschodnich. Dobra utracone czy ocalone,

w: Przegląd Zachodni, 2/2001

Publikacja małżeństwa Małgorzaty Jackiewicz-Garniec i Mirosława Garnca doczeka się z pewnością na łamach pism specjalistycznych — czego jej z całego serca życzę — wielu omówień ze strony fachowców: historyków sztuki, znawców założeń parkowych, fotografów. Moje spojrzenie na ten tom natomiast uwarunkowane jest względami subiektywnymi, emocjonalnymi. Rekonstruowany przez dwoje pasjonatów z Olsztyna pejzaż kulturowy „dawnych Prus Wschodnich” stanowi bowiem najbliższy kontekst sąsiedzki mojej „małej ojczyzny”, czyli Warmii Południowej. To prawda: Warmia Południowa nie obfitowała w pałace i dwory, bo niby skąd? Chłopska struktura własności rolnej mojej „prywatnej ojczyzny” w żaden sposób nie sprzyjała narodzinom budynków choćby zbliżonych do dworopodobnych. Najbliższe mojej wsi rodzinnej założenie pałacowo-parkowe w Grazymach (dzisiejsza gmina Gietrzwałd) rodziny von Stein-Kamienskich — również przedstawione w tomie Pałace i dwory — leży już przecież za rzeką Pasłęką, a zatem za graniczną rzeką historycznej Warmii. Mimo habitusu plebejskiego odczuwam jednak swoisty szacunek dla tej wschodniopruskiej, sensu largo przecież dość skromnej zabudowy pałacowej. Dlaczego skromnej? Czyżbym był nazbyt surowy dla walorów architektonicznych i rozwiązań estetycznych pałaców wschodniopruskich w granicach Prus? Chyba nie; w wydanym w 1999 r.reprezentowanym tomie o sztuce i architekturze Prus (Preußen. Kunst und Architektur) nie udało mi się znaleźc ani jednego zabytku spośród uwzględnionych. Nie ma Drogoszy, ani Sorkwit, ani Gładyszy…

Tom M. Jackiewicz-Garniec — odpowiedzialnej za „biogramy” poszczególnych zabytków — i M. Garnca jako autora fotografii niewątpliwie dowartściował mój sentyment do owej skromnej architektury. Nie tyle rozbudowaną wiedzą encyklopedyczną, co swym autorskim charakterem. Odbiega on bowiem (zwłaszcza) charakterem fotografii oraz narracją (bynajmniej nie suchą) od wielu podobnych w koncepcji wydawnictw. Fotografie, szczegóły w opisie poszczególnych pałaców, założeń parkowych czy z dziejów posiadłości zdradzają pasję indywidualizowania, znajdowania tego co szczególne. By móc tak indywidualizować, para autorska musiała — a właściwiej chciała — przemierzyć szlakami pałaców, dworów, dworków i parków setki, jeśli nie tysiące kilometrów: o różnych porach roku, w słońcu, w słotę, śnieżycę. O porankach i zmierzchu. W różnym nastroju.

 

Tom składa się — jeśli nie liczyć merytorycznego wstępu M. Jackiewicz-Garniec, wspomień Marion Dönhoff i Adelheit Gräfin Eulenburg oraz eseju Kamili Wróblewskiej — z dwu części: (1) albumowej, zawierającej opisy 77 obiektów wraz z urzekającymi barwnymi i archiwalnymi fotografiami, rzutami i planami założeń, oraz (2) katalogu, zawierającego opisy 305 pałaców i dworów. Przyznaję, że zafascynowała mnie przede wszystkim część pierwsza, bogato ilustrowana fotografiami. „Wczytywałem” się w fotografie o jakże różnym rodowodzie emocjonalnym. Mógłbym się nawet pokusić o typologiczną rekonstrukcję prawie wszystkich ujęć. Obok bezlitośnie szczerych w pokazywaniu zniszczeń i materielnego rozkładu — myślę o ujęciach Bogatyńskich, Tarpna, Borków — znajduję fotografie w konwencji nastrojowej. A więc ruina jako pełno — czy też równowartościowe dzieło sztuki. Do tych ostatnich należą choćby fotografie Lipowin czy (jakże posępne) Słobit. W niemczyźnie specjalistycznej pojawił się na ten temat nawet terminus technicus Ruinenästhetik. Dalej: długi rząd ujęć, które pozwalają czytelnikowi odkrywać walory obiektu w symbozie z przyrodą. Dzieło sztuki i natura stanowią, niekiedy zaś stanowiły, swoisty biotop.

 

Nietrudno prorokować tomowi Pałace i dwory (zasłużony) sukces wydawniczy: Sięgną po niego zarówno znawca tego jedynego w swiom rodzaju pejzażu kulturowego, jak i debiutujący w tym obszarze. (…).

Tadeusz Szyłłejko, Co się wydaje: "Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich" — wciąż wydawniczym hitem,

w: Gazeta Wyborcza — Gazeta Warmii i Mazur, 11.06.2001 r.

O tej znakomitej, fundamentalnej książce, dziele kilku lat życia dwojga olsztyńskich autorów, historyka sztuki Małgorzaty Jackiewicz-Garniec i fotografika Mirosława Garnca, pisaliśmy z końcem roku 1999 z wielkim entuzjazmem, że jest hitem naszych tutejszych wydawnictw i że „może pełnić rolę zarówno dokumentacji, jak i doskonałego przewodnika dla wędrowca, który by zechciał zapuścić się na nieprzetarte szlaki”.

To ostatnie przewidywanie spełniło się w sposób wręcz anegdotyczny, o czym opowiadają dzisiaj ze śmiechem sami autorzy. — Skarżą się nam WOP-iści przy granicy z obwodem kaliningradzkim, że przedtem mieli tutaj spokój, a my narobiliśmy im kłopotu. Od pewnego czasu bowiem zdarza się im przyłapywać turystów próbujących dostać się na teren dawnych posiadłości i ruin pałaców leżących dziś w strefie granicznej, z naszą książką jako przewodnikiem w ręku!

 

Właśnie na rynek trafiły: pierwsze wydanie „Pałaców i dworów…” po niemiecku oraz III wydanie polskie, poszerzone (ma teraz 400 stron) i uzupełnione. — Wzbogaciliśmy je m.in. o opisy 26 nowych obiektów, wymieniliśmy kilka zdjęć na bardziej aktualne w tych przypadkach, kiedy opisywany obiekt (jak np. pałac w Galinach czy nasze Nagórki) był już po remoncie i na których wygląda piękniej. W żadnym wypadku bowiem nie chcemy epatować ruinami, naszym zamiarem było przyczynić się do ratowania tych zabytków i pokazywać już uratowane. Przy wprowadzaniu zmian i korektur w opisach wykorzystaliśmy wiele informacji otrzymanych od byłych mieszkańców już po pierwszym i drugim wydaniu książki. Mając gotowe tłumaczenie niemieckie (tłumaczka, pani Teresa Demuth-Kaiser wykonała bardzo dobrą pracę), przesłaliśmy je przedstawicielom kilku historycznych rodów pruskich, które miały tu swoje posiadłości: Döenhoffów, zu Dohna, von Groebenów, Eulenburgów – a oni wiele nam pomogli, poprawiając i uzupełniając niektóre daty, imiona, drobne szczegóły. Te wszystkie zmiany nanieśliśmy również na nowe wydanie polskie:

 

Obie wersje książki — polska i niemiecka — dostępne są na razie tylko na rynku polskim. Dopiero planowana jest jej promocja w Niemczech.